Monika Kozakiewicza, prezeska Stoczni Remontowej Nauta: NAUTA to tradycje, kompetencje, nowoczesność

Z Moniką Kozakiewicz, prezeską zarządu Stoczni Remontowej NAUTA rozmawia Marek Grzybowski, prezes Bałtyckiego Klastra Morskiego i Kosmicznego

Od około 100 lat działa w Gdyni Stocznia Remontowa NAUTA podtrzymuje  tradycję polskiego okrętownictwa. W historii stoczni były budowy statków rybackich i jednostek specjalistycznych. Jednak głównym obszarem działalności są remonty statków i okrętów. W swoim dorobku ma NAUTA remonty żaglowców i promów, statków dla offshore i okrętów. Istotną częścią aktywności są również przebudowy i modernizacje, dostosowanie statków do nowych wymagań. W stoczni montowane są urządzenia do oczyszczania spalin i wód balastowych. Montowano również rotory.

Dziś Nauta z łatwym dostępem do morza stwarza doskonałe warunki do wykonywania prac nawet na największych statkach operującym na Bałtyku. Zdywersyfikowana działalność podstawowa opiera się na dwóch segmentach: remonty i przebudowy statków handlowych oraz produkcja zbrojeniowa.

Na proste pytanie, po co jest stocznia? W jakim celu warto rozwijać przemysł stoczniowy? Najczęściej pada odpowiedź, że stocznie są po to by budować statki. Rzadko pada odpowiedź, że stocznie zapewniają gospodarce przychody. Chodzi więc o to by budować i remontować statki, czy zapewnić z tego rodzaju działalności przychody dla budżetu państwa.   Pani Prezes przyjęła funkcję menedżerską z doświadczenie ze świata finansów. Jak postrzega się działalność  w okrętownictwie z Pani doświadczeniem?

– Do biznesu stoczniowego naprawdę przez kompletny przypadek. Pomimo tego, że w mojej rodzinie, są tradycje pracy w przemyśle   stoczniowym. W Stoczni Szczecińskiej im. Adolfa Warskiego prasował mój tato, który był absolwentem technikum budowy okrętów i z wykształcenia jest  okrętowcem – mówi Monika Kozakiewicz, prezeska Nauty.

Jednak w biznesie, a zwłaszcza w biznesie międzynarodowym, ważny jest rentowności projektu. A remonty statków i okrętów, to głównie krótkie cykle produkcyjne i duża ilość kontraktów.

– Ja myślę, że pięknym zadaniem rzeczywiście i efektem pracy licznego zespołu ludzi i kooperantów, z punktu widzenia  przeciętnego człowieka jest stwierdzenie, że stocznie  budują piękne obiekty pływające. Jednak, gdy na tą działalność spojrzymy się  z perspektywy biznesowej firmy, to ta firma musi zarobić pieniądze budując te piękne obiekty. Mamy więc dwa ujęcia, dwa różne postrzegania stoczni.  Jest to zawsze perspektywa obserwatorów pracy stoczni oraz klientów i organizacji o charakterze biznesowym – wyjaśnia Monika Kozakiewicz.

Marketing – kurs na klienta

W marketingu zwraca się uwagę by produkt odpowiadał we wszystkich aspektach klientowi. W przypadku remontów statków chodzi o dostosowanie ich do coraz większych wymagań związanych z ochroną środowiska. To kosztowny element procesu produkcji, który zmienia się w niesamowitym tempie. Stocznia NAUTA wszystkiego sama nie wykonuje. Musi integrować działalność wielu wykonawców. Jak było, jak jest dzisiaj?

– Jest ogromna różnica między tym co było, a tym co jest. Myślę, że też bardzo istotne jest, żeby podkreślić, że ta branża stoczniowa to nie są tylko stocznie. To nie są tylko trzy czy cztery firmy, ale my jesteśmy też integratorem i koordynatorem i rynkiem pracy dla wielu firm z regionu tutaj- mówi Monika Kozakiewicz.

Czy produkcja opiera się tylko na kooperantach z Gdyni, Pomorza?

– Współpracujemy z firmami nie tylko z regionu Pomorza, bo nasi dostawcy są z najprzeróżniejszych części Polski, ale też i zza granicy oczywiście. I tak dzięki temu, że my kreujemy jakąś potrzebę biznesową w postaci wybudowania statku czy okrętu, my w stoczni Nauta akurat w celu wyremontowania statku, tak de facto my tworzymy tutaj bardzo duży rynek pracy dla dużej gałęzi gospodarki. Nie docenianej cały czas z poziomu widzenia Warszawy i Ministerstw – dodaje prezeska Nauty.

Kapitał stoczni to ludzie

Stocznia remontowa wymaga ludzi, którzy praktycznie znają się na wszystkim co związane z okrętami. Do stoczni przychodzą statki nowe i wysłużone, mają urządzenia różnych typów.  Potrzeba szerokie wiedzy technicznej i doświadczenia, by jednostkę doprowadzić do stanu odpowiadającemu wymaganiom certyfikatora. Wydaje się więc, że największym problemem stoczni jest zbudowanie stabilnego zespołu inżynierów i techników wielu specjalności. Niezwykle istotne jest budowanie kompetencji na poziomie kształcenia zawodowego, techników i monterów. Czy jest to problem w stoczni remontowej?

– Kompetencja zawodowa rzeczywiście jest tutaj poważnym problemem i my się z nim nieustannie zmagamy. My od wielu lat współpracujemy z zespołem szkół zawodowych w Kłaninie.  Były klasy, w których miał się kształcić kadłubowiec i monter rurociągów maszynowych. I niestety z niepokojem się przyglądam takiej tendencji, że coraz mniej młodzieży jest zainteresowanych do tych klas się zgłaszać, się kształcić. My oferujemy tej młodzieży program stypendialny i niestety widzimy, że coraz mniej młodych ludzi się decyduje – stwierdza Monika Kozakiewicz.

Na rynku brakuje dobrych spawaczy z uprawnieniami, dobrych monterów rurociągów, specjalistów od układania na statkach kabli, monterów elektroniki okrętowej, kadłubowców. Radykalnie zmieniły się technologie konserwacji urządzeń i technologie malarskie. Trzeba zauważyć, że zamknięcie lub ograniczenie działania szkół zawodowych i techników, także tych działających przy stoczniach,  to była najgorsza decyzja, jaka mogła się w Polsce zdarzyć. Jak z problemem kadr zawodowych radzi sobie NAUTA?

– Rozmawialiśmy ze szkołą techniczną na ulicy Morskiej w Gdyni, oni też chcieli uruchomić nowe kierunki i nas się pytali o potrzeby kadrowe. Rozmawialiśmy o takich kierunkach kształcenia techników, którymi byliśmy bardzo zainteresowani. Miasto nie znalazło środków na uruchomienie klasy technicznej o odpowiednim profilu. Proponowaliśmy powołać dwie klasy, rurarza i elektryka.

Pani w stoczni remontowej

Stocznie to nie tylko doki i nabrzeża, hale produkcyjne i biura, to również infrastruktura drogowa i  skomplikowana infrastruktura techniczna zapewniająca energię i gazy techniczne,  to dźwigi, suwnice  i urządzenia do transportu elementów i konstrukcji. Budowa  i remonty statków i okrętów to skomplikowane projekty organizacyjne, techniczne i logistyczne.  Mamy strukturalną lukę nie tylko w zatrudnieniu ale również wieku pracowników technicznych. Bez udziału pań na wszystkich szczeblach produkcji nie dałoby się dzisiaj zrealizować zapewne żadnej budowy lub modernizacji statku lub okrętu.

Rola pań, jako menedżerek, to również misja, żeby zmienić ten system myślenia, że stocznia to domena panów. Czy panie uważają, że właśnie będąc w zarządach jesteście w stanie przełamać te bariery myślenia, że to nie jest zawód typowo męski, to jest zawód dla wszystkich?

– Mamy lukę pokoleniową. Więc dzisiaj musimy zachęcić młodych ludzi do ludzi do pracy w zawodzie stoczniowca. Ale nie tylko ich. Adresatem naszych działań są również  młodzi ludzie, ale ich rodzice również. Chodzi o to, żeby zmienić perspektywę i wizję tego, co tak naprawdę w biznesie stoczniowym się wydarzyło przez ostatnie lata i jak bardzo to jest dzisiaj atrakcyjne miejsce pracy.

A jaka jest rola kobiet w tym „męskim” biznesie?

– I tutaj wracając do tej kobiet, większe zaangażowanie kobiet pozwala wykorzystać pełen potencjał techniczny, który jest dostępny w stoczni. Ja uważam, że my jesteśmy dowodem na to, że w tym biznesie mogą funkcjonować kobiety na wszystkich stanowiskach. Na przykład w Stoczni Nauta, pracuje Pani Wikotria Janas na stanowisku budowniczego, prowadzi projekty, organizuje remonty statków.

Czyli w produkcji i logistyce stoczni remontowej kobiety się sprawdzają, bo dzisiaj praca w stoczni to jest po prostu praca ludzi wykorzystujących wysokie kompetencje i nowoczesne technologie. Malowanie statku, to już od dawna nie jest machanie pędzlem, a montaż i remonty urządzeń ciężka praca fizyczna.

W Naucie jest wiele kobiet. Kilka jest kierownikami komórek organizacyjnych. Między innymi szefowa finansów, kierowniczka działu sterowania jakością oraz działu konstrukcyjnego. Także to są Panie, które są wykształconymi inżynierami i są specjalistami w swojej branży. Panie wprowadzają w stoczni balans, równoważą ten pierwiastek męski. Wprowadzają w organizacji taką atmosferę, że zespół pracuje bardziej efektywnie.

Stocznie remontowe mają przyszłość

Wiemy, że panie już na dobre znalazły swoje miejsce w stoczniach. Wciąż brakuje kadr inżynierskich i technicznych. Jest istotna luka pokoleniowa. Konieczne są nowe kompetencje. Wiele mówi się o stoczniach produkcyjnych. Natomiast nie zwraca się uwagi, że stocznie remontowe też wdrażają innowacje. Jak choćby montaż rotorów, czy urządzeń chroniących środowisko morskie. Jakie są więc perspektywy stoczni remontowych?

– Statki, dopóki pływają będą musiały być remontowane. I rośnie ich ilość. Jeśli w Polsce będą produkowane statki, to i remontów będzie w Polsce więcej. Jestem przekonana, że dopóki będzie w Gdyni port morski, to będzie również przemysł stoczniowy.

Zmieniają się nie tylko kadłuby statków ale również ich wyposażenie. Mamy coraz nowocześniejsze okręty. Niedawno Nauta przejęła na własność suchy dok oraz wiemy, że nie możemy liczyć na dostęp do kolejnych nabrzeży. To pierwszy suchy dok zbudowany dla Stoczni Gdynia. Suchy dok jest już wiekowy, mocno wyeksploatowane są nabrzeża i przestrzenie produkcyjne. W jakim kierunku rozwijane jest wyposażenie techniczne i infrastruktura stoczni NAUTA?

W Naucie wykonujemy nie tylko remonty klasowe, ale również wykonujemy liczne modernizacje statków. Z uwagą przypatrujemy temu, jakie nowe obowiązki IMO będzie nakładało na armatorów oraz w jakim kierunku rozwinie się dyskusja związana z Fit for 55. Z tym wiąże się rozwinięcie usług modernizacyjnych. Bieżący jest temat ograniczenia emisji CO2 i substancji szkodliwych emitowanych przez statki. Zobaczymy w jakim kierunku będzie szła Europa, bo też słyszymy, że troszeczkę ten temat będzie spowalniał.

Tempo zmian w technologiach budowy statków jest niesamowite. Zarówno w maszynowni jak na mostku kapitańskim. Żeby wykonywać te prace, konieczna jest ciągła modernizacja infrastruktury w stoczniach remontowych. W jakim zakresie konieczna jest modernizacja obecnej infrastruktury Stoczni Remontowej Nauta? Czy są również takie plany w stoczni NAUTA?

Oczywiście mamy plany rozwojowe.  Pojawiła się także również myśl o większym doku pływającym, może nawet zadaszonym. Chodzi o to, aby dok spełniał nowe standardy ochrony środowiska oraz zapewniał lepsze warunki pracy. Planujemy automatyzację procesów. Chodzi o to, by szybciej i sprawniej realizować projekty. To poprawi możliwości wykonawcze naszej stoczni i umocni jej pozycję na rynku.

W świecie postępuje robotyzacja i automatyzacja prac. W stoczni pracuje coraz więcej pań. Również panowie nastawieni są na szersze wykorzystanie nowych technik. Młodzi ludzie po prostu rosną i dojrzewają w środowisku technicznym. Wykorzystują na co dzień techniki VR, AI, widzą co to są cyfrowe bliźniaki. Jak z postępem technicznym w stoczni remontowej i zmianami technologicznymi okrętownictwie?

Potrzeba utrzymania przemysłu w Europie musi być szeroko rozumiana – podkreśla Monika Kozakiewicz. Na bezpieczeństwo gospodarcze musimy spojrzeć z punktu widzenia strategicznego i tego, co się wydarzyło w ostatnich latach, związanego z COVID-em. Dzisiaj,  także związanego z wydarzeniami za naszą wschodnią granicą. Oddaliśmy za dużo pola Chinom i jesteśmy od nich uzależnieni gospodarczo. Ja myślę, że ten trend Europy powinien zostać zweryfikowany.

I ostatnie zdanie niech będzie inspiracją do rozwoju polskiego przemysłu remontu statków i okrętów.

Marek Grzybowski

Zdjęcia: Magazyn Pomorski, Nauta